Dział

Alergia - choroba adaptacyjna
Wywiad z alergologiem prof. dr hab. n. med. Edwardem Zawiszą

 
 

 

Red: Alergia to dziwna choroba: uderza jak grom z jasnego nieba. Człowiek jest zdrowy, sprawny, czuje się dobrze, a za chwilę dusi się, kaszle. Albo dostaje wysypki. Albo leje mu się z nosa. l na domiar złego coraz częściej słyszy się o takich objawach. Czy medycyna rzeczywiście zauważa wzrost zachorowań na alergię?

E. Z.: Niestety tak. Ocenia się, że alergia jest schorzeniem obejmującym około 30% populacji, l co gorsza, badania wskazują, że liczba chorych podwaja się co 10 lat.

Red: Jakie są przyczyny alergii?

E. Z.: Kiedyś przypisywano je czynnikom genetycznym. Jeżeli jedno z rodziców miało alergię, przyjmowano, że istnieje 30-34 procentowe prawdopodobieństwo, iż u dziecka też wystąpi alergia. Jeżeli obydwoje rodzice cierpieli na alergię, zagrożenie dziecka wzrastało do 60-70%, Wiedza o czynnikach środowiskowych wywołujących i nasilających alergie byfa niewielka. Teraz wiadomo, że oprócz klasycznych alergenów wziewnych, takich jak pyłki roślin, pleśnie, kurz, naskórki zwierząt, włosy, łupież ludzki pojawiły się inne czynniki związane z postępem cywilizacji.

Red: Na przykład spaliny samochodowe i zanieczyszczenia środowiska w okręgach przemysłowych?

E. Z.: Na przykład. Ale nie tylko. W latach 90. na polski rynek napłynęła fala różnorodnych kosmetyków, środków piorących, środków higieny osobistej. Nie zapominajmy też o nagłym a ogromnym wyborze produktów spożywczych. Mamy w czym wybierać, ale płacimy też za to. ilość produktów jest tak duża, że przekracza możliwości adaptacyjne ustroju ludzkiego. Organizm, nie mogąc się zaadaptować, broni się wytwarzając przeciwciała i już występuje alergizacja.

 

Red: Wróćmy jednak do zagrożeń związanych ze wzrostem liczby samochodów, z czym mamy do czynienia obecnie. Z jakimi konsekwencjami trzeba się liczyć?

E. Z.: Z dalszym rozszerzaniem się alergii - co już stwierdzono na Zachodzie. Przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych badania udowodniły, że mieszkańcy domów usytuowanych w pobliżu dróg szybkiego ruchu chorują 40 razy częściej na katary sienne, astmę oskrzelową, pokrzywki, obrzęki niż ludzie mieszkający z dala od takich dróg. Okazało się, że bardzo niebezpiecznym, bardzo silnym alergenem są węglowodory poliaromatyczne. Skąd się biorą? Są niczym innym jak efektem pracy silników Diesla. W piśmiennictwie naukowym udowodniono, że substancje te atakują błony śluzowe i w związku z ich działaniem ludzie alergizują się na pyłki i roztocza, z którymi do tej pory umieli sobie radzić. Nie bez powodu w Stanach Zjednoczonych wprowadzono od 1997 r. zakaz rejestracji samochodów z silnikami Diesla.

Red: Można by pomyśleć, że jeśli boimy się alergii, uciekajmy na wieś z dala od diesli i zatłoczonych samochodami dróg. Ale przecież wieś pełna jest alergenów: tam zawsze coś kwitnie, coś pyli...

E. Z.: I znowu badania mogą wydać się zaskakujące. Otóż mieszkańcy wsi cierpią na alergie w znacznie mniejszym stopniu niż mieszkańcy miast, mimo że żyją wśród roślin pylących. Jednak te rośliny towarzyszą im, można powiedzieć, od pokoleń. Organizmy ludzkie zaadaptowały się do czynników środowiskowych. Na pewno sprzyja temu brak spalin. Weźmy też pod uwagę, że środowiska wiejskie nie przyjmują tak gwałtownie mody na coraz to nowe kosmetyki, proszki do prania, najróżniejsze smakołyki. Z punktu widzenia alergika życie na wsi jest bezpieczniejsze.

 

 

 

Red: Ale zapewne mieszkańcy dużych miast na Zachodzie wypracowują już sposoby obrony własnego zdrowia?

E. Z.: Rzeczywiście, powstaje tam spontaniczny ruch ochrony zdrowia przed czynnikami środowiskowymi. Najczęściej odbywa się to na szczeblach lokalnych, kiedy to mieszkańcy tej czy innej dzielnicy wraz z adwokatami, dziennikarzami i często lekarzami środowiskowymi tworzą grupy nacisku wobec władz miejskich. Jednym z pojęć wylansowanych przez takie właśnie grupy nacisku byt "zespól chorych budynków".

Red: Chodzi o zaniedbane, nieremontowane, wyziębione i zagrzybione budynki?

E. Z.: Wprost przeciwnie. Chodzi o nowoczesne, przeszklone budynki, najczęściej biurowe. Okna, ze względu na kryzys energetyczny, są tam zamknięte, a wewnętrzny obieg powietrza zapewnia sztuczna wentylacja z klimatyzacją. Na te "zalakowane" budynki zwrócono uwagę, gdy okazało się, że 20-30% urzędników pracujących w ich pozornie komfortowych wnętrzach zaczęfo coraz częściej zgłaszać się do lekarzy i uskarżać na objawy, które trudno byto zaklasyfikować. Miewali uczucie rozdrażnienia lub depresji. Mimo nawilżaczy powietrza zasychały im błony śluzowe w nosie i jamie ustnej. U części z nich występowały okresowe napady duszności, u innych coś jakby pokrzywki. Wielu stwierdzało, że chwilami ogarnia ich uczucie takiego dyskomfortu i niepokoju, że najchętniej wybiegliby z budynku.

Red: Czy udało się odnaleźć przyczyny tych stanów?

E. Z.: Winowajcą okazały się pewne grzybki. Gdy pobrano zeskrobiny z wentylatorów i klimatyzatorów, po czym zrobiono posiewy, udało się odkryć termofilne rodzaje grzybów i pleśni, które mają bardzo silne działanie toksyczne i alergizujące na ustrój ludzki. Doskonale teraz wiadomo, jak taki grzybek wygląda, jak się rozwija, jakie warunki są dla niego najlepsze. Te grzybki i pleśnie czują się wprost znakomicie w wentylatorach i klimatyzatorach "zalakowanych" budynków. Na świecie uznano już "zespół chorych budynków" za jednostkę chorobową, l prof. Górski i ja, prowadząc wykłady dla lekarzy rodzinnych, omawiamy ten problem. Przewiduję, iż w przyszłości będzie on odgrywał dużą rolę w patologii, tym bardziej, że karencja mykologiczna polegająca na zwalczaniu tego grzybka jest niezwykle trudna. W Stanach Zjednoczonych odchodzi się teraz od budowania tych odhumanizowanych biurowców.

Red: A więc korzystając z niektórych udogodnień cywilizacji płacimy za to własnym zdrowiem. Jakie mamy wyjście?

E. Z.: Nie należy oczekiwać, że ludzie zgodzą się - w imię własnego zdrowia -na spowolnienie tempa rozwoju technicznego. Że z samochodów przesiądą się w dorożki, powrócą do prostych pokarmów, odrzucą chemizację rolnictwa, współczesne budownictwo - długo można by wymieniać. Możliwości przystosowania nie są wielkie: adaptacja do całokształtu czynników środowiskowych wymaga długiego czasu. A w naszej obecnej sytuacji organizm nie zdąży nawet "przymierzyć się" do adaptacji na jedne czynniki, a już zmieniają się one na inne. Szansę na życie z alergią daje rozbudowany dział farmakoterapii i liczne lekarstwa stosowane w chorobach alergicznych. Dotknięty nią człowiek musi jednak zaakceptować fakt, że jest to choroba na całe życie. Jeżeli ktoś ma cechę tej dziwnej choroby, to nawet w chwilach świetnego samopoczucia musi się liczyć z tym, że alergia w każdej chwili może się objawić. W alergii, tak jak przy cukrzycy, trzeba codziennie zażyć swoją porcję lekarstw. Tabletki odczulające nie wyleczą, pozwolą jednak "zamazać" dokuczliwe, męczące objawy choroby. Ideą prewencji lansowanej przez firmy farmaceutyczne jest pomoc w adaptacji - ale to raczej działania na pokolenia. Jest szansa, że jeśli leki odczulające będą przyjmować rodzice, potem ich dzieci, może także dzieci tych dzieci - w którymś pokoleniu nie będzie już reakcji alergicznych.

rozmawiała Anna Popławska

rysunki Wawrzyniec Zawisza